Cmentarz rewią mody? Spotkaniem towarzyskim?
Gdzie się zagubił sens 1 listopada i Zaduszek? To pytanie co roku pojawia się w mojej głowie. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że ludzie odwiedzają groby
z przymusu - bo tak trzeba, a nie z własnej chęci. Co więcej ciągle zapominamy,
co tak naprawdę jest celem tego dnia.
Przed Dniem Wszystkich Świętych trudno o wolny termin u
kosmetyczki czy u fryzjera, sklepy odzieżowe czy obuwnicze na brak klientów
narzekać również nie mogą. I nie chodzi mi tutaj o krytykowanie chęci dbania o
wygląd, bo to rzecz naturalna, ale w tym przypadku wielu z nas robi to z innych
powodów niż te wskazane.
Na cmentarzach chcemy się zaprezentować jak najlepiej, ale
nie ze względu na istotność tego dnia, a tylko po to, aby zaimponować znajomym
czy rodzinie. Dla nas odwiedzenie grobów to idealna okazja, aby spotkać ludzi,
których nie widzieliśmy przez cały rok, z którymi nie utrzymujemy
stałych kontaktów, a my przecież musimy koniecznie pokazać jak dobrze nam się powodzi, jacy jesteśmy spełnieni w
życiu, szczęśliwi – nawet jeśli mija się to z prawdą. Tak często zapominamy, że
strój powinien wyrażać przede wszystkim szacunek. Niejednokrotnie słychać
bezsensowne kłótnie dotyczące ułożenia zniczy czy kwiatów. Zwracamy uwagę na
to, kto jak przystroił grób, który jest bardziej ‘bogaty’. Modlitwę przy grobie
zastępują ploteczki, pogaduszki, śmiech, obserwacje ludzi.
Zarówno 1 listopada jak i w Zaduszki, a wręcz nawet bardziej
ze względu na to, iż jest to szczególny dzień, w którym powinniśmy modlić się
za zbawienie dusz, powinniśmy na chwilę przystanąć, poświęcić trochę czasu tym,
których już nie ma obok nas. Pogrążyć się w refleksji i zadumie. W tych dniach
liczy się głównie nasza pamięć i modlitwy za naszych najbliższych, który już
odeszli z tego świata. Nie jest istotne jaki stroik zakupimy, czy nasz znicz
będzie duży i efektowny, czy nasz strój zrobi wrażenie. Ten dzień powinien być
poświęcony właśnie IM, być hołdem dla NICH, a dla nas również chwilą przemyśleń
nad sensem ludzkiego istnienia. Szczególnie, że nie raz śmierć zaskakuje i pojawia
się w najmniej oczekiwanym momencie.
Obecnie wszystko stało się bardzo powierzchowne i płytkie,
niewiele osób faktycznie przeżywa ten dzień duchowo, stawiając na pierwszym
miejscu zmarłych. Większość przypomina sobie o grobach właśnie w ten jeden dzień,
a o naszych zmarłych powinniśmy pamiętać ciągle oraz odwiedzać ich groby tak
często jak tylko nam czas na to pozwala. Nie zapominajmy o tym...
przyznaję się, że ja z pewnymi częściami rodziny spotykam się tylko pierwszego listopada i tylko przy grobach, ale zwykle sporą część rozmowy wspomina się zmarłych i jakoś jeszcze nie zaobserwowałam kłótni o znicze. ;) ale zgadzam się, zwykle jak jestem pierwszego listopada, to się zastanawiamy z siostrą ile pięknych pań w futerkach zobaczymy i nawet ostatnio, mimo absolutnie idealnej pogody, trafił się jeden egzemplarz w futerku. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
No tak, wiadomo, że wtedy spotyka się zwykle ludzi, których widzi się ten jeden raz w roku - mam podobnie. Nie ma nic złego w tym by zamienić parę słów, o ile to nie jest głównym celem naszego przybycia na cmentarz. Czasami jak widzę ludzi kilka grobów dalej, którzy się śmieją, krzyczą to miałabym ochotę podejść i powiedzieć im co o nich myślę.
UsuńNie wiem jak u nas na cmentarzach w tym roku było za dnia (ale też pewnie jak zawsze "pokaz mody"), ale za to w nocy również było nadzwyczajnie dużo ludzi. Aż mnie to zdziwiło, ale w sumie to nocne chodzenie niczym się nie różni od dziennego (szum, hałas, a ludzie przychodzą chyba tylko "zwiedzać cmentarz", a nie odwiedzać bliskich i modlić się za nich.) Ale ja tam nikogo nie osądzam, może jest inaczej, wierzę, że jest inaczej! :)
OdpowiedzUsuńNiestety takie są realia... Wycieczki na cmentarz, a nie odwiedzanie i modlitwa za zmarłych.
UsuńPrzymus pojawia się i to jest nieuniknione. "Jak to nie pójdziesz na groby w taki dzień?" I nikogo nie specjalnie rusza to, czy masz taką potrzebę, czy wolisz tego dnia trzymać się z daleka od sztucznej zadumy tłumów oblegających cmentarze. Podobny przymus mamy z walentynkami - chociaż tutaj pole do "migania się" od tradycyjnych randek jest dużo większe i akceptowane społecznie.
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia. Zero szacunku dla tego dnia :-(
OdpowiedzUsuńto jest trochę przykre - ludzie coraz więcej rzeczy robią na pokaz - dobrze, jeśli przy tym komuś pomogą, ale często kończy się to na czubku ich nosa :/
OdpowiedzUsuń