Być jak Kopciuszek
Ostatnie dni były dla mnie bardzo aktywne. Stąd też wynikła moja kilkudniowa przerwa w pisaniu. Powoli nadrabiam zaległości i wracam do Was z nowymi przemyśleniami.
Być jak Kopciuszek… Każdy z nas zna historię Kopciuszka. Niby bajka, ale jednak jak bardzo życiowa, jak bardzo dotyka problemów życia codziennego, jak bardzo dzięki niej można wyrazić uczucia.
Kopciuszek od śmierci ojca mieszkał w domu pełnym nienawiści i zazdrości, nie było tam miłości ani sprawiedliwości. Nie oszukujmy się, świat nie jest idealny i wiele rodzin stanowczo odbiega od ideału, a nawet, ogólnie przyjętej, normalności. W postać Kopciuszka może wcielić się mnóstwo osób. Zarówno te, które czują się niechciane w swoim domu, jak i te, które z jakiś przyczyn żyją w ciągłym lęku, co przyniesie kolejny dzień.
Kopciuszek nauczył się żyć bez rodzinnego ciepła i miłości, nauczył się po prostu liczyć sam na siebie. Bywa, że my również w życiu tak postępujemy. Często złudnie próbujemy dążyć do ideału, aby zaprocentować przed bliskimi albo godzimy się na cierpienia. Dlaczego? Bo to społeczeństwo w jakim przebywamy, w szczególności rodzina, kształtuje nas i nasze patrzenie na świat. Wydaje się nam, że po prostu trzeba się pogodzić z tym jak jest, próbować przetrwać, bo nie ma nic lepszego - tak jakby takie było nasze przeznaczenie. Błędnie, ale często tak właśnie jest. Być może to strach przed zmianami albo po prostu brak wiary w to, że istnieje „inne” życie. Choć najprościej odnieść tę historię do rodziny, ten problem pojawia się również w różnych sytuacjach życiowych począwszy od znajomych, poprzez wykształcenie, pracę, a nawet zainteresowania – nie „znamy” nic innego to tkwimy w tym, co mamy.
Pewnie nie raz słyszeliście jak chociażby ktoś męczy się w pracy, ale nie zmienia jej, bo boi się, że nie znajdzie nowej, nie będzie mieć środków do życia albo gdy ktoś narzeka, że jego znajomi ciągle go olewają, ale nie rezygnuje z nich, bo obawia się samotności.
I nagle pojawia się książę – Kopciuszek na chwilę zapomina kim jest, czuje się ważna, wyróżniona, kochana. Odkrywa nowe horyzonty, rozbudza się w niej nadzieja. Doświadcza tego, że jednak naprawdę jest coś innego niż to jej życie. Ucieka z balu, ale zmienia się – wie, że ma wpływ na swoje życie, żyje marzeniami, pragnie innego życia, tego którego doświadczyła na balu. Wymagało to od niej wielkiej odwagi. Potrzebowała, aby książę ją zatrzymał, potrzebowała tej gwarancji, pewności, że jej marzenia są realne, że jest promyk nadziei. Potrzebowała silnego bodźca z zewnątrz.
A jak to wygląda w rzeczywistości? My też często potrzebujemy "księcia". Bywa, że trudno nam podjąć decyzje o zmianach, które wiemy, że zmusiłyby nas do wyjścia ze strefy komfortu, być może kosztowały wiele trudu i wysiłku, blokuje nas często strach przed nieznanym. Jednak gdy pojawia się ten motyw z zewnątrz: człowiek, sytuacje, perspektywy, coś co pokazuje nam lepsze możliwości, daje nam poczucie własnej wartości, coś dzięki czemu czujemy się po prostu lepiej, coś co ma dla nas wartość równie dużą jak książę dla Kopciuszka, to chcemy do tego dążyć, rozbudza się w nas ta chęć walki o to, czego doświadczyliśmy. Łatwiej jest nam dążyć do celu, który w jakimś stopniu udało nam się zasmakować. Czasami mam wrażenie, że człowiek sam z siebie nie jest w stanie się zmienić, że zmienia go doświadczenie, ludzie, wydarzenia i takie właśnie zewnętrzne bodźce.
Kopciuszkowi się udało. Odnalazła siebie. My też możemy.
No i news! Poszłam za duchem czasów i założyłam Instagram'a. Jeśli macie ochotę, to znajdziecie mnie tutaj: https://www.instagram.com/patrycja.guzek
Krótkie migawki z życia codziennego i nie tylko ;) Wiecie jak jest – łatwiej dodać zdjęcie niż napisać cały wpis, więc częściej jestem tam niż tu.
Pozdrawiam Was serdecznie! I pamiętajcie:
Nie bądź Kopciuszkiem XXI wieku, nie czekaj na "księcia". Odnajdź siebie.💜
Bardzo ciekawy post, a na księcia nie czekam... bo już znalazłam :P
OdpowiedzUsuńKopciuszek to moja ulubiona bajka. Pewnie przez to, że strasznie utożsamiam się z główną bohaterką. Masz rację, nie ma co czekać na księcia, trzeba najpierw zajrzeć w głąb siebie.
OdpowiedzUsuńNa księcia nie ma co czekać, zresztą sam książę nie musi być gwarancją zmian na lepsze. Trzeba zmienić się samemu i zobaczyć,że każdy ma w sobie siłę by zmieniać swoje życie:)
OdpowiedzUsuńW postać kopciuszka zaiste może wiele osób się utożsamić jednak zakończenie bywa zgoła inne... bo życie to nie bajka a DDA/DDD to problem wymagający przepracowania
OdpowiedzUsuńPochodzę z dobrej rodziny w której zawsze było dużo miłości i ciepła. W życiu dorosłym spotkałam się z okropnym szefem i zespołem, praca o której marzyłam stała się koszmarem. Długo się męczyłam, bo zdawałam sobie sprawę że w moim zawodzie trudno znaleźć posadę. Po kilku miesiącach osiągnęłam sukces wynikający z mojej pasji i doszłam do wniosku, że mogę się przekwalifikować.
UsuńŻycie to nie bajka, ale zakończenia w życiu często są identyczne, a bycie kopciuszkiem nie oznacza, że ktoś musi być dda, ddd.
Każdy interpretuje po swojemu :)
UsuńCzytam Twojego bloga od kilku tygodni. Ten wpis jest zdecydowanie najciekawszym. Poruszyłaś bardzo trudny i obszerny temat. Podoba mi się, że użyłaś metafor z bajki, aby zobrazować współczesne problemy. Czytając komentarze widzę, że wiele osób źle to interpretuje. Pewnie wynika to z nieczytania tekstu do końca, oceniania po tytule, albo braku wyobraźni. Kopciuszek-ja, książę-ukochany mężczyzna, rodzina kopciuszka-nasza rodzina. Interpretacja w ten sposób bardzo spłyca przekaz. Ciężko doszukiwać się takich historii w życiu z takimi bajkowymi zakończeniami. Ten wpis dotyczy wszystkich ludzi. Tak jak zostało napisane książę to zewnętrzny bodziec. Rodzina nie koniecznie powinna być odzwierciedleniem naszej, a sytuacji życiowych, które nie powinny mieć miejsca. Zwrócićcie uwagę na metafory, a odkryjecie drugie dno wpisu.
OdpowiedzUsuńNapisałam do Ciebie wiadomość na pocztę, odpowiedz jak znajdziesz czas :-)
Odpisane :)
UsuńWłaśnie sobie uświadomiłam dzięki Twojemu wpisowi, że czasami nasza codzienność bywa historią z Kopciuszka" fajny jest ten wpis :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tę bajkę do dzisiaj.
Tylko Książę nie jest mi pisany.
Musiałem dwukrotnie przeczytac, żeby upewnić sie czy dobrze zrozumialem tekst.kopciuszek faktycznie byl samodzielny, ale czy w decydujacym momenci, kiedy sytuacja byla beznadziejna nie pojawila sie pomoc? I ja tak rozumiem metafore kopciuszka. Chocby nie wiem jak sytuacja byla beznadziejna, to zawsze jest nadzieja na to, że znajdzie sie osoba, ktora pomoze nam sie z niej wydostac.
OdpowiedzUsuńTak, w decydującym momencie pojawiła się pomoc, motywacja do działania, zmiany.
UsuńPozdrawiam :)
post zakończyłaś wzmianką o Instagramie- uważaj, bo bardzo wciąga! :)
OdpowiedzUsuńNie lubię bajek... Zwłaszcza Kopciuszka. Jestem chyba pesymistką, bo jak książę mógł nie zapamiętać kobiety, którą kocha? Jej oczu, dlaczego mierzył bucika na każdej stópce w królestwie... Chyba jestem stara i zrzędliwa. Ale ta bajka strasznie mnie irytuje. A może to dlatego, że jestem kopciuchem :)
OdpowiedzUsuńOj tam :P Po prostu patrzysz na bajki z innej perspektywy :) Ja dlatego wolę doszukiwać się z nich jakiś odniesień do życia codziennego. Bo w bajkach, jak i filmach, nnie raz logiki brakuje :)
UsuńU mnie z Kopciuszkiem jest trochę jak z Małym Księciem - w zależności od okresu życia w jakim w danym momencie się znajduję zawsze wyciągam z niego coś innego, inne wartości, idee i morały dla siebie. Lektura ponadczasowa i choć czytana wiele razy nigdy się nie nudzi. Myślę, że dużo jest racji w Twoich słowach i to właśnie ludzie, okoliczności i doświadczenia zmieniają nas jako osobę. Pod wpływem tych czynników stajemy się słabsi bądź silniejsi. Warto jednak wierzyć w lepsze jutro i nigdy się nie poddawać.
OdpowiedzUsuńU mnie bardzo podobnie :)
UsuńPięknie napisane. ;]
OdpowiedzUsuńTo moja ulubiona bajka, jednak jak wiadomo w dzieciństwie myślałam tylko o pięknych strojach i księciu i nie dostrzegałam całej otoczki.
Gorzej gdy książę okazuje się potem żabą, co niestety czasami się zdarza, szczególnie, gdy brakuje nam poczucia własnej wartości. Wystarczy wtedy parę pięknych słówek i czujemy, że ktoś zobaczył w nas coś, czego inni nie widzą, wtedy idziemy ślepo za taką osobą i czasami wyprowadza to nas na manowce. Dlatego tak ważne jest to, aby te zmiany w życiu były efektem naszych własnych pragnień i abyśmy sami wiedzieli ile jesteśmy warci.
OdpowiedzUsuńTak, aczkolwiek w tym wpisie nie chodziło mi konkretnie o księcia, a po prostu o jakiś czynnik, wzór do naśladowania, coś, co wzbudza w ludziach perspektywy, o których istnieniu nie mieli pojęcia.
Usuń:)
.. wspaniały post Pati.. bajki uwielbiam do dziś, a najbardziej te z 'happy endem'..niestety życie nie jest bajką.. ludzie bywają okrutni, nikczemni, niegodziwi.. sytuacje i sploty przeróżnych wydarzeń mają duży wpływ na nasze życie dając nam doświadczenia zarówno te dobre jak i złe..
OdpowiedzUsuń..na pewno trzeba w sobie odnaleźć mądrość i moc, która da nam siłe do istnienia..
.. cudownie jest na swojej drodze spotkać Kogoś ('naszego Księcia')z kim możemy być, dzielić swoje radości i smutki..
- przede wszystkim uczmy się wiary w siebie, we własne możliwości :)
.. Istagrama nie lubię, nie jestem również zwolenniczką Fb, jakkolwiek to zabrzmi (nie uogólniam) jest to dla mnie takie 'lansowanie siebie', więc nie przepadam za tym.. ;)
- pozdrawiam Cię najcieplej i najserdeczniej ;) :*
Dziękuję Ci za ten piękny komentarz! Idealne uzupełnienie moich przemyśleć.
UsuńPozdrawiam cieplutko! :*
zaleciało mi trochę interpretacjami, które pisaliśmy w szkole na jęz. polskim ;) Ale w sumie coś w tym jest, wyjście ze strefy komfortu wymaga bardzo dużo odwagi. Ja sama po sobie widzę, że boję się zmian i z jednej strony chcę coś zmienić, ale jak przychodzi co do czego, to rezygnuję. Staram się małymi kroczkami dążyć do celu, jak na razie nie jestem chyba gotowa na ogromne zmiany
OdpowiedzUsuńKażdy ma szansę, co świetnie pokazuje bajka, o której piszesz.Nic nie jest stracone, ani przekreślone...Powodzenia
OdpowiedzUsuń