Nie ma co świętować. 10 lat blogowania.
Przez parę dni próbowałam zmusić się do napisania tego wpisu, ale jakoś mi to nie wyszło. Składanie zdań bywa trudne. No ale 10-te urodziny bloga zdarzają się tylko raz, więc wypadałoby coś napisać.
To był słaby rok. Zdecydowanie słaby. Pod każdym możliwym względem.
Pomimo tego, że jestem wielką fanką świętowania urodzin i wszelakich innych okazji - naprawdę niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odrywam się wtedy od codzienności i cieszę się daną chwilą , to tym razem uważam, że nie ma czego świętować.
A mogło być tak pięknie…
Pamiętam zeszłoroczne blogowe urodziny. Oczami wyobraźni byłam skupiona na dzisiejszym dniu - tak wyjątkowym jubileuszu, a przynajmniej wtedy tak mi się wydawało. Nawet imprezę z tej okazji planowałam!
No i dupa blada. W zeszłym roku był tort i duma z osiągnięć ostatnich miesięcy. Potem pięć kroków w tył. Dziś nie ma nic oprócz zwyczajnej pamięci o tym dniu. Siedzę w dresie i swetrze, który w sumie może ma i tyle lat, co ten blog. Zmęczona po kolejnej nieprzespanej nocy skąpanej koszmarami, po dniu na uczelni, po ciężkich wydarzeniach ostatnich tygodni, próbuję składać te literki w jakąś, choć trochę, spójną całość, jednocześnie przytrzymując głowę, aby nie zasnąć.
Największy sukces blogowy ostatnich 12 miesięcy?
Że ten blog w ogóle dotrwał do tego jubileuszu. Otarł się o usunięcie, zniknął na kilkanaście tygodni z sieci, ale wróciłam. Sentyment? Może po prostu kawałek swojego życia.
Ostatnio łatwiej znaleźć mnie na Instagramie. Czasami rzucę tam jakimś krótkim przemyśleniem.
Patko z przeszłości, gratuluję.
Kurcze, tak sobie myślę, że ja to kiedyś byłam genialna. I w sumie stuknięta. Lat 14, głowa pełna pomysłów i ambicji. Pisanie może o niczym, ale jednak jaka kreatywność, chociażby z przeprowadzaniem wywiadów ze znanymi osobami. Wow. I ten pieprzony, niewzruszony optymizm - zawsze, pomimo wszystko. Byłam chyba z jakiejś innej planety. Niepoprawna marzycielka.
Minęły lata świetlne. Blogosfera zmieniła się diametralnie. Kiedyś ludzie zakładali blogi z zupełnie innych powodów niż obecnie. Wszystko tak bardzo się zmieniło.
Gdybym spotkała siebie sprzed 10 lat, to po prostu pogratulowałabym sobie.
W tym roku tortu nie ma
...więc niech chociaż zawita zdjęcie z zeszłego roku! 😃
I egoistycznie sama sobie złożę życzenia
... żebym w porównaniu do ostatniego roku napisała więcej niż 7 wpisów w ciągu najbliższych miesięcy. I żebym odnalazła w sobie pokłady energii, których ostatnio wciąż mi brakuje.
Ufff, napisałam ten wpis! Brawo ja.
Tak, wiem, mam ostatnio beznadziejnie nieśmieszne poczucie humoru.
Buziaki 😘
Gratuluję ! 10 lat to ogromna liczba :) Wyobrażam sobie ile w to wlozylas pracy i serca. Ja miałam kilka blogów. Obecny ma rok i 3 miesiące, a jest jak do tej pory moim najlepszym moim dziełem - choć bardzo amatorskim.
OdpowiedzUsuń